On pierwszy stawia diagnozę

Pewnego dnia poczułam nagle ogromną ochotę na wątróbkę. 
Nie miałam jej w lodówce więc przygotowałam śniadanie, później obiad, z tego co było w domu. Zajęłam się innymi sprawami i wydawałoby się, że temat wątróbki poszedł w zapomnienie. Tak jednak nie było. Za każdym razem gdy poczułam ssanie w żołądku – domagał się jedzenia – to natychmiast coś wołało: “wątróbka!!!”.
Nie mam sklepu “pod ręką”, nie mogę więc wyskoczyć na chwilkę żeby kupić to co chcę. Zakupy muszę więc planować wcześniej. Spisuję więc na kartce wszystko co się kończy i wszystko to, co mi będzie potrzebne w najbliższym czasie. Lista czeka na tę chwilę kiedy można będzie wybrać się na zakupy. Kiedy już kupiłam tę wątróbkę i przyrządziłam ją to miałam wrażenie jakbym mogła ją jeść na okrągło. A smakowała mi jak najlepszy rarytas!
Dopiero po latach dowiedziałam się, że:

Żołądek to nasz drugi mózg!!!

To on pierwszy wie, czego nam zaczyna brakować. To on pierwszy daje nam sygnał na co zwrócić uwagę i czego dopilnować.
Podobnie miałam z bananami. 
Przez jakiś czas codziennie rano przed śniadaniem musiałam zjeść banana. Powstrzymywałam się żeby nie chwytać za następne, bo pewno w jeden dzień spałaszowałabym całe 2 kg. Trwało to dłuższy czas, aż w końcu któregoś dnia zjadłam już tylko pół, a potem zauważyłam, że już ich nie potrzebuję. Po prostu przestałam mieć na nie ochotę. Nadal je bardzo lubię, ale sięgam po nie sporadycznie.

Piję tylko wodę mineralną niegazowaną niskosodową

A najlepiej smakuje mi zwykła “kranówka”.
Mąż pije “Piwniczankę”. 
Nie rozumiałam tego do czasu pewnej audycji w TV, w której to mówiono o kwasowości żołądka i wspomniano o wodach mineralnych. Zwrócono uwagę na skład wód.
Olśnienie!
I wtedy zrozumiałam dlaczego żołądek daje nam takie znaki. Dlaczego mamy tak różne “zachcianki”. Dlaczego są dni kiedy nie mam ochoty np. na ogórki, natomiast pomidory jadłabym kilogramami.

Od tamtego dnia zaczęłam sprawdzać skład produktów

Dużo czytałam na ten temat żeby poznać korzyści z ich spożywania i starać się uwzględniać w diecie te, których organizm potrzebuje. 
Działało to w 2 strony.
Jeśli na jakieś produkty miałam ogromną ochotę to zaraz sprawdzałam co jest w ich składzie.
Jeśli natomiast gdzieś czułam ból to szybko sprawdzałam jakie warzywa lub owoce mogą mi w tym pomóc.
Porównywałam też wyniki okresowych badań. Już po przygodzie z bananami wiedziałam, że wtedy brakowało mi w organiźmie potasu!
To wszystko nie znaczy, że mam bzika na tym punkcie, nie!
Po prostu w pierwszej kolejności w naturze szukam pomocy, bo od pokoleń wykorzystywano warzywa, owoce, zioła do radzenia sobie z wszelkimi dolegliwościami..

Wiele warzyw i owoców przypomina kształtem narządy człowieka

Najczęściej czytamy o orzechu włoskim, który jest jak nasz mózg. 
Jednak zaznajamiając się z tą tematyką ze zdziwieniem spostrzegamy, że inne narządy również mają swoje “odpowiedniki” w owocach i warzywach.
To jest dla nas kolejna podpowiedź ze świata przyrody o jakimś deficycie.
W celu usunięcia różnych dolegliwości na początku stosuję zwiększenie spożycia takich właśnie produktów.

Przykład: marchew - jej przekrój przypomina oko

Warto wiedzieć, że marchew jest jednym z bogatszych źródeł beta-karotenu, który to w organiźmie człowieka przekształca się w witaminę A. Z kolei witamina A zapewnia nam prawidłowe funkcjonowanie wzroku. 
Jej niedobór jest przyczyną m.in kurzej ślepoty.
Jeżeli będziemy pić dużo soku z marchwi czy ją jeść, zwłaszcza surową, to możemy m.in. zapobiec katarakcie.

Winogrona przypominają płuca, fasolka – nerki, pomidor – serce…
Powiem Ci więcej w kolejnych artykułach.

Podobało Ci się? Udostępnij
Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

zgłoszenie do konkursu