Jedząc śniadanie zastanawialiśmy się jak wykorzystać pięknie zapowiadający się sobotni, jesienny dzień
Krótka wymiana zdań i szybka decyzja: jedziemy w Bieszczady!
Zrobimy sobie małą wycieczkę.
W pół godziny byliśmy gotowi do wyjazdu.
Pierwszą przerwę w jeździe zrobiliśmy po ok. 130 km, w Sanoku.
Spędziłam tu kilka lat…
2 lata studium, praca w Oddziale PTTK, praca w Szkole Podstawowej nr 4
To było dawno, ale wróciły wspomnienia,
miłe wspomnienia…
Tyle razy byliśmy w tych miejscach, ale znów chcę je zobaczyć, zwiedzić, przypomnieć.
Dzisiaj nie planujemy zwiedzania muzeum historycznego w zamku królewskim z kolekcją ikon, galerią prac Zdzisława Beksińskiego.
W innym terminie też zobaczymy ikony w cerkwi prawosławnej,
zejdziemy nad San żeby po drugiej jego stronie pochodzić po pierwszym i największym w Polsce skansenie i zobaczyć jak żyli w XVII – XX w. Pogórzanie, Dolinianie, Bojkowie, Łemkowie…
Innym razem usiądziemy nad Sanem żeby powspominać lata spędzone w Sanoku.
Dzisiaj tylko przejdziemy po odnowionym pięknie rynku, spojrzymy na stary ratusz, kościół Franciszkanów, Farę, poczujemy znów ten klimat…
Kolejny przystanek w Baligrodzie
W miejscowych plenerach Ewa i Czesław Petelscy zrealizowali w 1961 swój film „Ogniomistrz Kaleń”, dla którego pierwowzorem była książka Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach”.
Ruszyliśmy dalej…
Jeden z największych naszych komediopisarzy, Aleksander Fredro
wspominając pierwszą swoją podróż do Cisnej, gdzie jego ojciec zakładał fabrykę żelaza,
napisał:
„Za Baligrodem wjeżdża się jak w czarne gardło.
Droga i rzeka to jedno jest i toż samo,
a od rzeki z jednej i drugiej strony
wznoszą się czarne ściany jodeł i smereków.”
7km za nim są Jabłonki.
Przez wiele lat moja mama tam mieszkała i prowadziła letni bar.
Mama odeszła…
W tym miejscu nie ma już śladu po barze, po dobudowanej części mieszkalnej.
Nie ma wycieczek zatrzymujących się żeby posłuchać historii przy pomniku.
Historia się “zmieniła”, nie ma już pomnika, nie ma już zatrzymujących się autokarów wycieczkowych, z których wysiadała masa wycieczkowiczów.
Kolejno mijamy Cisną, Wetlinę, jeszcze o tej porze pełne turystów
Myślimy o zjedzeniu obiadu, ale ciężko znaleźć miejsce do zostawienia samochodu.
Jadąc podziwiamy jak cudnie o tej porze wyglądają Bieszczady w tych promieniach słońca.
Nie planujemy dzisiaj pieszej wędrówki, bo to krótka 1-dniowa wycieczka.
Koniecznie jednak chcemy dojechać do Przełęczy Wyżnej.
Hnatowe Berdo, Wetlińska…
Pełniuteńki parking. Wreszcie znajdujemy miejsce na samochód i wysiadamy.
Chociaż parę fotek.
Przypomniały mi się lata 80-e ub. wieku kiedy nie było opłat za wejście do Parku, wielokrotnie wchodziło się i schodziło „na krechę”, pomijając wytyczony szlak.
Ukłucie w sercu na myśl o rozebranej na górze Chatce Puchatka, o spaniu w tym schronisku podczas wędrówek po górach, o mojej wysokiej gorączce po wyjściu na wschód słońca, o Lutku, Ulce, Dorotce, Józku, o ratownikach.
Minęły lata, ale Bieszczady są nadal piękne, nadal są miejsca mało uczęszczane, z cudownymi widokami, dzikie.
Wracamy do Cisnej i kierujemy się na Komańczę
W Majdanie za Cisną zatrzymujemy się na chwilę żeby sprawdzić czy nadal kursuje kolejka wąskotorowa.
„Jedzie bieszczadzka ciuchcia,
sapie, strzela iskrami.
Taka, jak przed stu laty
jeździła z traperami.
Bucha dym z komina, bucha dym z komina,
drzewa uciekają.
Która to godzina, która to godzina,
koła rytm stukają.
Wjeżdżamy w nasz zielony, romantyczny świat,
z którym już przyjaźnimy się od lat.
Bucha dym z komina, bucha dym z komina….”
Do dzisiaj pamiętam słowa piosenki, którą się śpiewało wieczorami
w czasie wędrówek z plecakiem po Bieszczadach,
w czasie przejazdu kolejką z Cisnej do Duszatyna…
Bieszczadzka kolejka wąskotorowa nadal kursuje…,
na trasie:
Majdan -> Cisna -> Dołżyca -> Krzywe -> Przysłup
Taka podróż jest wspaniałą przygodą,
jest jedną z największych atrakcji w Bieszczadach.
W Komańczy mieszkaliśmy 3 lata
Koniecznie trzeba wstąpić i zobaczyć jak teraz po 34 latach wygląda prowadzone przez nas kiedyś schronisko PTTK.
Dużo się zmieniło.
I znów wspomnienia. Te dojścia do schroniska od pociągu ze stacji Komańcza – Letnisko, przez las. Najgorzej było zimą. Wiele razy trzeba było po północy dojść od pociągu, którym wracało się np. z Krakowa. Najbardziej bałam się wtedy wilków.
Idąc dalej wąską drogą od Schroniska dochodzimy do klasztoru Nazaretanek, w którym to od 29 października 1955 do 28 października 1956 był internowany prymas Stefan Wyszyński.
Pora wracać do domu…
Żal, że to już.
Jedziemy przez Jaśliska, Duklę, Nowy żmigród, Jasło, Pilzno…
Ileż to razy byłam na Cergowej, która góruje nad Duklą?
Pilzno, Dębica i… jesteśmy.
Ten dzień zapamiętamy na długo, a wspomnienia będą nas motywować do zaplanowania wędrówek po Bieszczadach, przede wszystkim pieszych, jak dawniej…